O nas


Podczas jednego z wyjazdów zagranicznych, w końcowych latach PRL-u, kupiłam tkaninę na zasłony (Węgry były wtedy dla nas synonimem "zachodu"). Uszyłam je sama,zawiesiłam w naszym nowym mieszkaniu i tak się zaczęło.

Znajomi i sąsiedzi często prosili żebym zaprojektowała i uszyła podobne zasłony.

Tylko skąd wziąć tkaniny. W Polsce wtedy brakowało wtedy prawie wszystkiego i tkaniny też były nieosiągalne. A Węgry daleko. Takie czasy.

Dzisiaj to wygląda zupełnie inaczej. Można wybierać z tysięcy wzorów. I na pewno jest łatwiej, ale doświadczenie zdobyte przez lata pracy procentuje.

Mam własną pracownię krawiecką w której zgromadziłam zespół doskonale wyszkolonych i znających moje wymagania krawcowych, które podejmą się każdego wyzwania. Podobnie jak ja, ponieważ uważam że nie ma rzeczy za trudnych do zrobienia. Wszystko da się zrobić . Trzeba tylko umieć i chcieć.


POWRÓT