Podczas jednego z wyjazdów zagranicznych, w końcowych latach PRL-u, kupiłam tkaninę na zasłony (Węgry były wtedy dla nas synonimem "zachodu"). Uszyłam je sama,zawiesiłam w naszym nowym mieszkaniu i tak się zaczęło.
Znajomi i sąsiedzi często prosili żebym zaprojektowała i uszyła podobne zasłony.